***
- Mamo! - krzyknęłam z całych sił otoczona stertą ubrań. Wpatrywałam się jak zahipnotyzowana w drzwi czekając na przyjście jedynej osoby w tym domu, która jest w stanie mi pomóc. - Mamo! - ponowiłam krzyk ze zdwojoną siłą.
- Co się stało? - nagle w drzwiach stanęła brunetka. Niepewnie weszła do pokoju przyglądając się uważnie mojej osobie. Usiadła delikatnie na rogu łóżka i szybko przytknęła dłoń do ust aby powstrzymać śmiech.
- To nie jest zabawne! - furknęłam i zaplotłam ręce na klatce piersiowej.
- Sel, twój pokój to istny armagedon - podsumowała rozglądając się wokoło.
-Przesadzasz - sprostowałam - Potrzebuje pomocy - dodałam po chwili spoglądając co raz na mamę.
- Nie możesz wydostać się z tej kupy ubrań? - dopytała i podała mi rękę abym wstała. Szybko skorzystałam z pomocnej dłoni i po chwili stałam twarzą twarz z rodzicielką.
- Bardzo śmieszne - bąknęłam - Nie mam się w co ubrać - westchnęłam i kopnęłam jedną z bluzek leżących na ziemi.
- Biedactwo - powiedziała czule brunetka i dotknęłam delikatnie mój policzek.
- Mamo! - krzyknęłam. - Nie jestem małą dziewczynką - dodałam po chwili.
- Dobrze, dobrze już ci pomagam. A więc randka? - nagle wzrok kobiety powędrował w moją stronę. Jedynie co zrobiłam to przytaknęłam niepewnie a na moich ustach od razu wkradł się uśmiech. - Kto jest tym szczęściarzem? -dopytała i schyliła się po czarne spodnie kładąc je od razu na łóżku.
- Mike - szepnęłam prawie bezdźwięcznie
- Mike Wesley? - zapytała chodź dokładnie wiedziała, że o niego chodziło. Przemilczałam to pytanie a następnie spojrzałam na łóżko gdzie leżały spodnie i bluzka, które idealnie się ze sobą komponowały.
- Dziękuję - natychmiast podbiegłam do mamy i rzuciłam się jej na szyję całując przy tym w policzek.
- Już dobrze - zaśmiała się kobieta i powoli się ode mnie odsunęła. - Szykuj się bo zaraz chyba wychodzisz. - powiedziała kierując się w stronę drzwi. Momentalnie spojrzałam na zegarek dochodziła 18 miałam jeszcze nie całą godzinę do wyjścia. Szybko chwyciłam ubrania i pobiegłam do toalety. Po pół godzinie gotowa stałam w salonie nakładając ostatnie poprawki.
- Uważaj tylko na siebie - nagle gruby głos lekko mnie zdezorientował.
- Tato - przewróciłam teatralnie oczami i nadal nakładałam starannie błyszczyk. Zadowolona z efektu schowałam go do torebki i odwróciłam się w stronę ojca.
- Co to jest? - zapytałam gdy ujrzałam go z wyciągniętą ręką w moją stronę.
- Gaz pieprzowy, przyda ci się - odparł wciskając mi metalową buteleczkę.
- Uspokój się - w moim głosie można było usłyszeć irytację. Zawsze to samo - pomyślałam.
- Ojciec ma rację, weź ten gaz. Na pewno nie zaszkodzi - nagle w korytarzu pojawiła się mama.
- No dobra. Wygrałeś - burknęłam i chwyciłam butelkę przyglądając się na nią z uwagą. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka szybko wpakowałam gaz do torebki i ostatni raz spojrzałam w lustro.
- Wyglądasz olśniewająco - skomentowałam mama gdy zobaczyła moje zmartwienie na twarzy. Uśmiechnęłam się w jej stronę dziękując przy tym. - Idź bo się spóźnisz - dodała
- Kocham was - po tych słowach szybko otworzyłam drzwi. Przede mną stał chłopak. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie i pocałowałam w policzek na powitanie.
- Pięknie wyglądasz - odparł wpatrując się we mnie z uwagą. Na te słowa momentalnie na moje poliki wkradł się rumieniec. Oboje trzymając się za ręce skierowaliśmy się do auta. Okazało się, że Mike zabiera mnie do kina. Po cudownym seansie chłopak postanowił odprowadzić mnie do domu.
- To był cudowny wieczór - odparłam gdy staliśmy oboje na ganku.
- Cała przyjemność po mojej stronie - zażartował chłopak na co lekko się zaśmiałam.
- Jest jeszcze wcześnie, może wejdziesz? - zaproponowałam i czekałam na reakcje Mika.
- Jeśli nie będę przeszkadzał to z chęcią - odparł i uśmiechną się zniewalająco w moją stronę. Nacisnęłam klamkę i przekroczyłam próg domu.
- Mamo! Tato! Mamy gościa - krzyknęłam aby przedstawić im chłopaka. Niestety nikt nie zareagował.
- Mamo! - ponowiłam krzyk. Znów głucha cisza. - Pewnie coś oglądają w salonie - zwróciłam się do chłopaka uspokajając go. Zmierzaliśmy w tamtym kierunku w milczeniu. - Tato? - znów brak reakcji. Rozglądałam się na wszystkie strony lecz w salonie nikogo nie było. Nagle poczułam, że nastąpiłam na coś mokrego. Szybko spojrzałam na podłogę a z mojej krtani wydobył się przeraźliwy krzyk. Wielka plama krwi zdobiła moją posadzkę. Szybko zasłoniłam usta dłonią i wtuliłam się w chłopaka. Po paru sekundach opanowałam swoje emocje i wyswobodziłam się z objęć chłopaka.
- Co tu się stało? - zapytałam drżącym głosem rozglądając się we wszystkie strony.
- Spokojnie Sel, pewnie to jakieś nieporozumieniem - słowa chłopaka lekko podniosły mnie na duchu.
- Tato! - krzyknęłam znów nie oczekując na jakąkolwiek reakcję. Usiadłam z bezsilności na kanapie wtulając się od razu w ramiona Mika. Nagle przeszedł mnie paraliż. Mój świat staną w miejscu. Krzyknęłam z całych sił popadając w histerię. Chłopak próbował mnie uspokoić lecz było to daremne. Szybko podbiegłam do ojca, który leżał w kałuży krwi. Moje ręce trzęsły się nie miłosiernie. Nie mogłam opanować żadnego swojego ruchu. Wpatrywałam się w martwe ciało mojego ojca. Nagle poczułam jak ktoś odciąga mnie od mężczyzny. Byłam otumaniona. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nagle silna dłoń została przytknięta do moich ust. Opamiętałam się momentalnie i rozejrzałam się po salonie. Uświadomiłam sobie, że za mną stoi mężczyzna ubrany cały na czarno. Krępował moje ruchy swoimi silnymi ramionami. Do moich oczu napłynęła kolejna fala łez, gdy ujrzałam Mike z pistoletem przystawionym do skroni mojej matki oniemiałam. Obie wpatrywałyśmy się w siebie. Moje serce łomotało niczym dzwon. Nagle przypomniałam sobie, że w torebce mam gaz pieprzowy. Delikatnie zaczęłam po niego sięgać.
- Niestety, to jest twój koniec Megan, misja zakończona niepowodzeniem - odparł Mike i nacisną spust pistoletu. Moje ciało zastygło. Nie zastanawiając się wyciągnęłam buteleczkę z torebki ściskając ją z całych sił. Gdy mężczyzna poluźnił uścisk wyrwałam się z niego i bez zastanowienia prysnęłam mu w twarz gazem. Nie wiedząc co robić wybiegłam z domu. Biegłam z całych sił przed siebie. Próbowałam wymazać z głowy tą chorą sytuację tłumacząc sobie, że to tylko sen. Nagle zostałam przygnieciona czyimś ciężarem ciała. Moja twarz przywitała się z asfaltem. Mocno zacisnęłam oczy szlochając przy tym. Po chwili poczułam lekkie ukucie a moje oczy stały się senne.
____________________________________________________
A oto i pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że się Wam podoba. Komentujcie dodawajcie się do obserwatorów.
- Co tu się stało? - zapytałam drżącym głosem rozglądając się we wszystkie strony.
- Spokojnie Sel, pewnie to jakieś nieporozumieniem - słowa chłopaka lekko podniosły mnie na duchu.
- Tato! - krzyknęłam znów nie oczekując na jakąkolwiek reakcję. Usiadłam z bezsilności na kanapie wtulając się od razu w ramiona Mika. Nagle przeszedł mnie paraliż. Mój świat staną w miejscu. Krzyknęłam z całych sił popadając w histerię. Chłopak próbował mnie uspokoić lecz było to daremne. Szybko podbiegłam do ojca, który leżał w kałuży krwi. Moje ręce trzęsły się nie miłosiernie. Nie mogłam opanować żadnego swojego ruchu. Wpatrywałam się w martwe ciało mojego ojca. Nagle poczułam jak ktoś odciąga mnie od mężczyzny. Byłam otumaniona. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nagle silna dłoń została przytknięta do moich ust. Opamiętałam się momentalnie i rozejrzałam się po salonie. Uświadomiłam sobie, że za mną stoi mężczyzna ubrany cały na czarno. Krępował moje ruchy swoimi silnymi ramionami. Do moich oczu napłynęła kolejna fala łez, gdy ujrzałam Mike z pistoletem przystawionym do skroni mojej matki oniemiałam. Obie wpatrywałyśmy się w siebie. Moje serce łomotało niczym dzwon. Nagle przypomniałam sobie, że w torebce mam gaz pieprzowy. Delikatnie zaczęłam po niego sięgać.
- Niestety, to jest twój koniec Megan, misja zakończona niepowodzeniem - odparł Mike i nacisną spust pistoletu. Moje ciało zastygło. Nie zastanawiając się wyciągnęłam buteleczkę z torebki ściskając ją z całych sił. Gdy mężczyzna poluźnił uścisk wyrwałam się z niego i bez zastanowienia prysnęłam mu w twarz gazem. Nie wiedząc co robić wybiegłam z domu. Biegłam z całych sił przed siebie. Próbowałam wymazać z głowy tą chorą sytuację tłumacząc sobie, że to tylko sen. Nagle zostałam przygnieciona czyimś ciężarem ciała. Moja twarz przywitała się z asfaltem. Mocno zacisnęłam oczy szlochając przy tym. Po chwili poczułam lekkie ukucie a moje oczy stały się senne.
____________________________________________________
A oto i pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że się Wam podoba. Komentujcie dodawajcie się do obserwatorów.
O matko. Biedna Selena :(
OdpowiedzUsuńPisz szybko następny i dużo weny. :)
To Mike (dobrze napisałam?) jest razem z nimi czy ją bronił ?
OdpowiedzUsuńMike jest przeciwko Selenie. W następnym rozdziale wyjaśni się bardziej :)
UsuńBoże to jest genialne. Po prostu nie mogę znaleźć słów, żeby to opisać. Powiem tyle, że już kocham to opowiadanie i z nie cierpliwością czekam na następny rozdział. ♥
OdpowiedzUsuńWięc tak :)
OdpowiedzUsuńJakoś... nawet nie jestem pewna jak xD trafiłam tutaj i stwierdzam, że była to jedna z lepszych rzeczy jaka mnie dzisiaj spotkała :)
Piszesz cudownie, przepełniasz wszystko emocjami, no można się... no wiesz xD
ogl współczuję bohaterce :/ ale wszystko będzie okey... przynajmniej mam taka nadzieję :D
Na pewno zostaję tutaj na dłużej :
Życzę dużo weny :*
Czekam na kolejne:)
Zapraszam:
overdose-harrystyles.blogspot.com