niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 6 "Boję się o ciebie..."

***

Przemierzałam korytarze szukając tej odpowiedniej sali. Sali do której chciałam wejść od dłuższego czasu. "Magazyn broni"- gdy ujrzałam napis uśmiech sam cisną mi się na usta. Nacisnęłam metalową klamkę i z całych sił pchnęłam ciężkie stalowe drzwi. W pokoju panowała jasność, ściany były przyozdobione wszelkimi rodzajami pistoletów, rewolwerów, granatów i innych różnych rodzajów broni. 
- Uwaga, panna Gomez zaraz się podnieci - usłyszałam głos Kate, która wpatrywała się we mnie z parszywy uśmiechem przeładowywując przy tym pistolet. 
- Zamknij się - odpyskowałam i nadal nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nagle zobaczyłam Mike. Chłopak stał cały uzbrojony po zęby. Jego opięta koszulka dokładnie uwydatniała mięśnie a zielonkawe spodnie idealnie komponowały się z wysokimi czarnymi butami. Nagle spod grzywki zobaczyłam jego smutne oczy, które wpatrywały się we mnie. W tym momencie poczułam motyle w brzuchu i delikatnie przygryzłam wargę puszczając do niego oczko. Rezultatem było dostanie najsłodszego uśmiechu od bruneta, który w tym momencie dodał mi otuchy. 
- Dobra! - odezwał się nagle chłopak i postawił jedną nogę na ławkę i oparł na niej łokieć. - Ostatni raz przypominam przydzielone zadania Lucas, Filip kamery i alarmy. Samanta, Juliet ubezpieczacie nas. Kate i - w tym momencie chłopak mocno wypuścił powietrze z ust - Selena do was należą ochroniarze. Będzie ich prawdopodobnie 10 więc musicie wszystkich załatwić. Adam, Jackob oraz ja zajmujemy się Alarickiem. Wszystko jasne? - nagle cały zespół pokiwał głowami i podniósł się z krzeseł. - A więc do wozu - rozkazał i po sekundzie pomieszczenia stało się puste. Byłam w nim tylko ja i Mike. 
- Wyglądasz sexownie - odparłam i zbliżyłam się niebezpiecznie blisko chłopaka. 
- Sel, naprawdę boję się o ciebie - w jego głosie mogłam usłyszeć obawę i strach. 
- Wszystko będzie w porządku - moja dłoń powędrowała w stronę jego policzka i delikatnie otuliła. - Jeśli pomożesz mi wybrać bron - dodałam na co Mike lekko się zaśmiał a po chwili wręczył mi 4 pistolety z amunicją. Od razu schowałam je do kabury, którą otrzymałam wcześniej i skierowałam się do wyjścia. Po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę. Spojrzałam na chłopaka pytającym spojrzeniem a on jedynie wpił się w moje usta. Kilka sekund później musiałam przerwać ten namiętny pocałunek z powodu braku oddechu. 
- Obiecujesz? - wyszeptał 
- Obiecuję - odpowiedziałam i oboje skierowaliśmy się do samochodu. W samochodzie dostaliśmy słuchawki do komunikacji od Filipa. 
- Wszyscy gotowi? Na miejsca! Teraz! Teraz! Teraz! - gdy dotarliśmy na miejsce Mike stał się strasznie poważny i wydawał polecenia ostro. Wybiegłam z auta od razu za Kate oraz Samantą i Juliet. Dziewczyny rozbiegły się na dwie strony obiegając cały dom. 
- Wolne - usłyszałam głos jednej z nich i razem z Katherine ruszyłyśmy dalej przygotowywując wcześniej pistolety. Z momentem zbliżania się do drzwi zwolniliśmy tempa. Obie oparliśmy się o ścianę i kiwnęłyśmy głową na znak, że wchodzimy. Blondynka z całej siły kopnęła drzwi co spowodowało, że się otworzyły ja stałam tuż za nią przygotowana na strzał. Dziewczyna momentalnie się schyliła a przede mną stanęli dwaj ochroniarze. Przełknęłam momentalnie ślinę i pociągnęłam za spust zabijając ich oboje. 
- Dwóch zabitych jeszcze 8 - odparłam do mikrofonu i ruszyłam dalej 
- Dobra robota gdy zostanie 3 wchodzimy do akcji - odezwał się Mike na co lekko się uśmiechnęłam. Po chwili wkroczyłyśmy na pierwsze piętro gdzie stali kolejni ochroniarze. Załatwiliśmy ich bez problemu i pobiegłyśmy dalej. Następnie musiałyśmy wejść do pomieszczenia. Delikatnie otworzyłam drzwi i z całej siły uderzyłam mężczyznę w twarz na co się skulił a następnie dostał kulkę w głowę. Gdy się odwróciłam Kate siłowała się z ochroniarzem. Podeszłam bliżej do niego i kolejny raz pociągnęłam za spust. 
- Dzięki - odparła - Zostało trzech. Wchodzicie - zakomunikowałam i pociągnęła mnie za sobą. Powoli zbliżałyśmy się do największego pomieszczenia gdzie znajdował się Alaric.
- Czekajcie na nas. Nie wchodźcie same! - krzykną Mike do słuchawki. Lecz nie miałam zamiaru go posłuchać. Razem z Kate wbiegłyśmy do pokoju i od razu załatwiłam jednego z 3 ochroniarzy. 
- Kurwa! Mówiłem, że macie nie wchodzić! - głos chłopaka nagle mnie rozproszył poczułam się rozluźniona i nie wiedząc co się dzieje zaczęłam szukać Kate, która była trzymana przez jednego z osiłków. 
- Kolejnych dwóch ochroniarzy wbiegło do domu! - krzykną Filip. Byłam zdezorientowana. Nie wiedziałam co się dzieje. Wycelowałam w napastnika z którym siłowała się blondynka.
-Selena, NIE - usłyszałam krzyk dziewczyny i przerażenie w jej oczach. Nagle poczułam przeszywający ból w ramieniu. Upadłam bezwładnie na ziemię.
- Słyszałem strzały. Wszyscy cali? - głos Mike rozbrzmiewał w uchu lecz nie dałam rady odpowiedzieć. Kuliłam się z bólu leżąc w kałuży krwi. Po chwili padły trzy kolejne strzał.
- Cholera! Selena jest ranna - odpowiedziała Kate i podbiegła do mnie.
- Uwaga do wszystkich odwrót misja zakończona niepowodzeniem - w tym głosie usłyszałam drżenie. Brunet delikatnie uniósł mnie na swoich ramionach i skierował się do samochodu.

_______________________________________________

No i kolejny rozdział za nami. Przepraszam za przestój ale sprawy prywatne ;)

czwartek, 11 czerwca 2015

Rozdział 5 "Poradzę sobie"

***

- Mike! Mike! - zaczęłam krzyczeć gdy na moim horyzoncie pojawił się chłopak. Szybko podbiegłam do niego i cała w skowronkach pociągnęłam za rękę. Brunet był całkowicie zdezorientowany i nie wiedział o co mi chodzi. 
- Sel, gdzie ty mnie ciągniesz? - dopytywał lekko się uśmiechając z powodu mojego zachowania. Otworzyłam momentalnie drzwi do mojego pokoju i wciągnęłam do niego Mika. Chłopak stał oparty o ścianę i czekał aż w końcu wyduszę z siebie cokolwiek. 
- Marcus - wydyszałam - Marcus, ma dla mnie pierwszą misję! - w tym momencie wtuliłam się w niego zaciągając się jego zapachem. Przez ostatnie miesiące zbliżyliśmy się do siebie i to bardzo. Podobał mi się jeszcze gdy razem chodziliśmy do szkoły. Niestety przez tą całą sytuację, która zaszła nie miałam głowy na romanse, lecz teraz gdy wszystko się uspokoiło i poukładało znów moje serce zaczęło mocniej bić na jego widok tak jak kiedyś. - Dziękuję - wyszeptałam gdy tylko oderwałam się od chłopaka. - Dzięki twoim treningom staje się coraz lepsza i Marcus to docenił - dodałam wpatrując się nadal w jego błękitne tęczówki. 
- Czekaj, czekaj - chłopak momentalnie oprzytomniał i potrząsną lekko głową. Jego dłonie powędrowały za tył głowy a ciało obróciło się o 180 stopni. - Czy jesteś pewna, że Marcus mówił o najbliższej misji? - dopytał nadal wpatrując się w ciekawszy punkt na ścianie. 
- Tak jestem tego pewna - moje słowa były stanowcze. Byłam świadoma tego co usłyszałam niespełna 15 minut temu. - Czy coś się stało? - zapytałam nie pojmując reakcji mężczyzny. 
- Nie, to znaczy tak. Nie możesz wziąć udziału w tej misji - odparł tym razem kierując wzrok w moją stronę. W jego oczach można było zobaczyć strach. Martwił się. Martwił się o mnie. Moje serce zabiło ze zdwojoną siłą. 
- Nie rozumiem. Dlaczego? - w tym momencie usiadłam na kanapie czekając na sensowne wyjaśnienie wszystkiego.
- Po prostu. Będzie niebezpiecznie i to bardzo. Nie chcę aby stało ci się coś złego - gdy wypowiadał te słowa jego ręce spoczęły na moich kolanach a wzrok utkwił w moich tęczówkach. 
- Trenowałam i to dużo. Nic mi się nie stanie - uspokajałam go chcąc za wszelką cenę wziąć w tym wszystkim udział.
- Nie jesteś jeszcze gotowa! -krzyknął nadal wpatrując się we mnie. Czekał na moją rezygnację ale ja tak łatwo się nie poddam.
- Marcus mówił coś innego - mój kontrargument był od razu obalony.
- Marcus z tobą nie trenował. Ja tak! - moja złość podniosła się do granicy możliwości.
- Przestań! Nic mi się nie stanie. Nie będę tam sama - gwałtownie wstałam z łóżka i teraz byłam na wysokości jego oczu które kipiały również złością.
- Nie wiesz na co tych ludzi stać - jego szept był niemalże niesłyszalny. Jego głowa opadła bezwładnie w dół.
- Poradzę sobie - moje ciepłe ręce dotknęły jego policzków. Uniosłam je  aby nasze twarze były naprzeciwko siebie.
- Boję się o ciebie. Nie chcę aby stało ci się coś złego - jego słowa działały jak lek. W tym momencie miałam ochotę go pocałować. Odległość miedzy nami momentalnie się zmniejszała. Po paru sekundach dzieliły nas milimetry. Lekko musnęłam jego wargi dając znak, że pragnę jego bliskości. Nasze wargi toczyły walkę o dominację, dłonie poznawały każdy centymetr ciała, a oddechy przyspieszały w niesamowicie szybkim tempie. Chwilę później wpatrywaliśmy się w siebie łapiąc najmniejszą cząstkę powietrza. Lekko oparłam moją głowę o jego czoło i zmysłowo oblizałam usta. Nagle jego kąciki poszybowały w górę powodując to samo u mnie.
- Wszystko będzie w porządku, zobaczysz - wysapałam i wyswobodziłam się z jego objęć. Mike jedynie pocałował mnie czule w czoło i wyszedł z pokoju.

P.O.V Mike 

Przemierzałem korytarze w szybkim tempie kipiąc cały ze wściekłości. Do tej pory nie mogłem pogodzić się z decyzją Marcusa. Jednym plusem tej całej sytuacji był pocałunek z Seleną. Zapukałem nerwowo do brązowych drzwi i nie czekając na wpuszczenie wkroczyłem do gabinetu. 
- Nie krępuj się, Mike. Wchodź - usłyszałem spokojny głos mężczyzny co wkurzyło mnie dwukrotnie. 
- Postradałeś zmysły aby wysyłać Selenę na misję? - nie owijałem w bawełnę powiedziałem prosto z mostu o co mi chodziło. 
- Emily, możesz nas zostawić, potem zajmę się tymi papierami - brunet chyba zdał sobie sprawę z powagi sytuacji i od razu wyprosił sekretarkę z pomieszczenia. Gdy drzwi się zamknęły spiorunowałem wzrokiem szefa i czekałem na wyjaśnienia. 
- Usiądź - zaproponował wskazując na krzesło 
- Nie przyszedłem tu na pogawędkę - sprostowałem i momentalnie skrzyżowałem ręce na piersiach. 
- Rozumiem jesteś zły za to, że posłałem Sel na tą misję ale zdecydowałem tak dlatego iż uważam, że jest gotowa - jego formułka była  perfekcyjna co zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. 
- To jest niebezpieczna szajka zajmująca się narkotykami. Ich ochroniarze są czasami lepiej wyposażeni od nas. Podchodzimy do tej misji drugi raz. Pamiętasz co stało się za pierwszym razem. Mało co a nie straciliśmy Toma - próbowałem wszelkich sposobów aby wykluczyć dziewczynę ze składu. 
-  Rozumiem ale też obserwuję Selenę i jej treningi i wiem, że sobie poradzi - jego parszywy uśmiech doprowadzał mnie do szaleństwa. To nie on widział codziennie śmierć i ne musiał zmagać się problemami podczas akcji oraz stratą przyjaciół podczas służby.
- Gówno wiesz! - wrzasnąłem - To ja z nią trenuję i wiem kto jest kiedy gotowy a Selena jeszcze potrzebuje trochę czasu - dodałem robiąc się cały czerwony. 
- Dość tego. Nie takim tonem! - po tych słowach Marcus z całej siły uderzył w stół powodując u mnie drygnięcie. - Postanowiłem i koniec tematu. Nie możesz rozpamiętywać wciąż sprawy z Alice - w tym momencie szala się przechyliła. 
- Nie masz prawa mówić o Alice. Przez ciebie nie żyje - wysyczałem przez zęby zaciskając pięści. 
- Skończyłem. Selena weźmie udział w misji. A teraz idź się przygotować do odprawy, która będzie za 15 minut - wiedział, że jego słowa mnie zabolały ale nic nie mogłem zrobić. Nie mogłem kwestionować jego decyzji. To on decydował kto weźmie udział w zabójstwie a kto nie. Z trzaskiem drzwi opuściłem pomieszczenie i skierowałem się do sali odpraw. 

P.O.V Selena

Z głośników na korytarzu usłyszałam, że jestem wzywana do sali odpraw. To właśnie tam miałam usłyszeć szczegóły mojej pierwszej misji. Stanęłam naprzeciw szklanych drzwi, które były przyciemniane a po chwili same się rozsunęły abym mogła wejść. Pomieszczenie w jakim się znajdowałam było przyciemnione na środku stał wielki szklany stół a wokół niego skórzane krzesła. Na jednej ścianie był zawieszony wielki telewizor który pokazywał logo naszej firmy. Niepewne zajęłam miejsce obok jednego z agentów i czekałam na przyjście Mika. Długo nie musiałam czekać bo po chwili w pomieszczeniu pojawił się brunet a zaraz z nim Marcus siadając na największym fotelu. 
- Witam wszystkich - przywitał się mężczyzna wstając z siedziska - Jak każdy wie pierwsze podejście w tej sprawie nie powiodło się. Tom został ranny ale dochodzi do zdrowia. Mama nadzieję, że tym razem uda nam się, dlatego, że mamy nowego członka. Selenę - nagle wszystkie pary oczu skierowały się na mnie a ja czułam wielką dumę wiedząc, że jestem potrzebna. Uśmiechnęłam się jedynie lekko i czekałam na dalszą część wypowiedzi szefa. - Mam nadzieję. Ba! Jestem pewien, że sobie poradzi. A teraz Mike przedstawi wam szczegóły przebiegu akcji - dodał i z ostatnim wypowiadanym słowem zając swoje miejsce wpatrując się w bruneta, który wyjmował potrzebne dokumenty z teczki. 
- A więc. Naszym celem jest Alaric Smith - nagle jego zdjęcie pokazało się na wielkim ekranie. - Po nieudanej misji podwoił straż więc będzie to o wiele trudniejsze niż wcześniej.  Z naszych źródeł wiadomo, że 28 czerwca o godzinie 19:00 będzie przebywał w tym o to mieszkaniu -  kolejny slajd z tym razem innym zdjęciem pokazał się na pulpicie. - Zadania są podobne. Lucas z Filipem obsługujecie kamery, czujniki i wszytko co elektroniczne. Samanta oraz Juliet wy ubezpieczacie tyły i stoicie na czatach. Kate wraz z Seleną waszym zadaniem jest ochrona. Macie ją załatwić - na moim ciele pojawiły się dreszcze. Moje pierwsze zadanie a już miałam zabijać. Podobało mi się to. - A ja zabije Alarica z pomocą Adama oraz Jackoba. Wyruszamy jutro o 17:00. Bądźcie gotowi. To wszystko - nagle spojrzałam na chłopaka gdy panował rumor szuranych krzeseł i opuszczaniem sali przez agentów. Poczekałam chwilę abyśmy zostali sami. Podeszłam do niego niepewnie i czekałam aż coś powie. 
- Gdyby to ode mnie zależało zostałabyś w agencji - odparł chowając do teczki wszystkie dokumenty. 
- Wiem i dziękuję - odparłam i pocałowałam go lekko w usta. 
- Idź odpocząć. Rano jest trening i potem wyjazd - mimowolnie uśmiechnęłam się w jego stronę i opuściłam pomieszczenie kierując się do pokoju.

____________________________________________________

No i jest. Ale od razu mówię to nie jest punkt kulminacyjny tego opowiadania. Podoba mi się, że coś tam przewidujecie i piszecie to w swoich komentarzach czasami udaje wam się trafić ;) 


Komentujcie!!!!!!!!!

Im więcej komentarzy tym szybciej się ukazują rozdziały :D

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 4. "Jestem Seleną Gomez córką najlepszych agentów na świecie..."

***

-Wstawaj! - krzyknęła blondynka nachylając się nad moim zbolałym ciałem. Zaciskając z całych sił pięści wpatrywałam się w posadzkę. W środku tłumiłam gniew jaki mnie ogarniał. Splunęłam krwią na płytki wpatrując się w czerwoną ciecz. Zamknęłam oczy i zamaszystym ruchem całego ciała chciałam uderzyć Kate w policzek. Niestety dziewczyna zablokowała mój cios i szybkim ruchem kopnęła mnie w brzuch. Momentalnie skuliłam się na co kobieta odgięła moje ciało i pięścią uderzyła prosto w twarz. Moje ciało spotkało się z zimną podłogą. Byłam bezsilna. Od godziny przyjmowałam silne ciosy podnosząc się i próbując dalej lecz teraz nie potrafię. 
- Wstawaj! - znów ten okropny głos doszedł do moich uszu. Zebrałam w sobie ostatki sił i zaczęłam czworakować pod ścianę aby zaznać tam ukojenia. Nagle poczułam przeszywając ból w okolicy brzucha. Momentalnie się za niego złapałam i zaczęłam pluć krwią. Skuliłam się w kłębek i jedynie co chciałam to wtulić się w objęcia mojej mamy. Tylko była jedna przeszkoda jej już nie było. 
- Mówiłam abyś wstała! - Katherina niebezpiecznie blisko zbliżyła się do mnie i wpatrywała się czekając na moją reakcję. Czekając na atak, który mogłaby zablokować i znów sprawić mi ból. Bałam się jej. Nie wiedziała co robić. To nie był trening. To było katowanie. Byłam przekonana, że na pierwszych ćwiczeniach ktoś pokaże mi techniki walki i je wytłumaczy a nie zacznie okładać mnie pięściami do krwi. Po chwili zobaczyłam rękę zbliżającą się do mnie w dość szybkim tempie. Przestraszyłam się. Schowałam głowę pomiędzy ręce i czekałam na cios. 
- Dość tego! Zaraz ją zabijesz! - moim zbawieniem był Mike. Wkroczył do sali odciągając blondynkę ode mnie. 
- Miała mieć trening - odburknęła dziewczyna wstając z podłogi. 
- To nazywasz treningiem. Mało co jej nie zabiłaś -  byłam na tyle skatowana, że nie potrafiłam otworzyć oczu. Słyszałam jedynie urywki kłótni jaka toczyła się w sali. 
- Jest beznadziejna! I to ma być córka Wincenta i Agnes? Ja bym się jej wyrzekła - od razu było widać, że Kate nie darzy mnie sympatią i będzie ciężko żyć z tym pod jednym dachem. 
- Zamknij się! Będzie lepsza ode ciebie a teraz z drogi. Ciekawe czy Marcus będzie zadowolony z tego co zrobiłaś dla Seleny - syknął i od razu opuścił pomieszczenie zanosząc mnie do skrzydła szpitalnego. Ułożył mnie delikatnie na kozetce i ruszył do apteczki wyciągając bandaże oraz wodę utlenioną. Ostrożnie nasączył watę i przytkną do mojej skroni. Z powodu bólu syknęłam i poderwałam się do pozycji siedzącej. Odginałam co raz głowę na znak aby już przestał. 
- Nie bądź dzieckiem - powiedział lekko się śmiejąc. W tym samym momencie odłożył wacik na stolik i ostrożnie przykleił kawałek plastra na rozcięty łuk brwiowy.  
- Dziękuję - szepnęłam spuszczając głowę w dół. 
- Nie ma za co - odparł i chwycił mój podbródek tak abym na niego spojrzała. 
- Jestem beznadziejna. Kate ma racje - powiedziałam po chwili cisza jaka nastała pomiędzy nami. 
- Nie mów tak. Ona zawsze traktuje nowych z góry - pocieszył mnie i  zajął miejsce koło mnie. - Nie przepada za nimi a szczególnie za dziewczynami. Boi się, że będą od niej lepsze - dodał i zaczął bawić się zamkiem od bluzy.
- A w ogóle to kim ona tutaj jest? - zapytałam nie wiedząc o tym miejscu praktycznie nic. 
- Kim? Jest prawą ręką Marcusa. Praktycznie ona tutaj rządzi. Marcus bez niej byłby nikim. Ona planuje wszystkie akcje. Trenuje ludzi i nimi rządzi. Marcus jest jedynie jej potrzebny do zatwierdzania jej pomysłów i wdrażania je w życia Omegi - z każdym wypowiedzianym słowem ciekawiło mnie wszystko jeszcze bardziej. 
- A Marcus tak po prostu się daje rządzić nie wygląda na takiego - odparłam po chwili namysłu i ocenie mężczyzny. 
- On nie zdaje sobie z tego sprawy, że jest manipulowany przez nią. Ona porusza nim jak marionetką. Owszem agenci boją się jego bardziej niż Kim ale to jedynie dlatego, że to ona wykreowała go na tego gorszego od niej - jego słowa były takie nierealne. Nie mogłam w to wierzyć. Z całej historii wynikało, że to tak na prawdę Khaterina sprawowała władze nad całym Punktem Omega. 
- To wszystko jest jakieś chore - podsumowałam czekając na reakcję chłopaka. 
- Właśnie dlatego teraz ty możesz przejąc władze i ukrócić Kim i jej rządy  - w oczach Mika mogłam zobaczyć nadzieję. Wpatrywałam się w niego analizując wszystko co powiedział. 
- Nie wiem czy temu podołam. Nawet nie umiem walczyć - zdałam sobie sprawę, że tak na prawdę nic nie umiem i czy poradzę sobie z odpowiedzialnością jaką jest prowadzenie agencji na zlecenie. 
- Pomogę ci. Wytrenuję najlepiej jak potrafię - w głosie bruneta można było usłyszeć ekscytację. 
- Naprawdę? - dopytałam ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Chłopak jedynie pokiwał głową i czekał na moją odpowiedź. - W takim razie, zgoda - sama nie wiem czemu podjęłam taką decyzję. Może dlatego, że powoli do mnie dochodziło, że to wszystko stworzyli moi rodzice i jestem zobowiązana aby to przejąc i prowadzić najlepiej jak potrafię. Z dnia na dzień uświadamiałam się ze swoją przeszłością i tym kim tak na prawdę jestem. Jestem Seleną Gomez córką najlepszych agentów na świecie i dziedziczką Punktu Omega. Agencji zabójstw na zlecenie. Pewna siebie zeskoczyłam na podłogę i zmierzałam do wyjścia w progu przystanęłam i odwróciłam się w stronę Mika. 
- Jutro widzimy się w sali ćwiczeń - odparłam i skierowałam się do pokoju aby zregenerować swoje siły na jutro.


3 miesiące później 

Obrót, kopnięcie oraz wymierzenie ciosu prosto w twarz. Chwycenie ręki obrócenie jej o 180 stopni i wpatrywanie się  ofiarę, którą był Mike. 
- Jesteś świetna poddaje się, poddaje - krzyczał czekając na to aż uwolnię go z niewygodnej pozycji. 
- Jeszcze raz - odparłam czekając na atak ze strony chłopaka. 
- Oszczędź mnie. Mam siniaki w miejscach o których nawet nie wiedziałem - na te słowa parsknęłam śmiechem i natychmiast pomogłam wstać dla bruneta z podłogi. - 3 miesiące a jesteś lepsza ode mnie. Dziewczyno, jesteś do tego stworzona - odparł i razem skierowaliśmy się do wyjścia. 
- Dzięki, staram się dla moich rodziców - nawet ich nie znając tęskniłam za nimi. Brakowało mi ich i to bardzo. 
- Selena, Marcus cię wzywa - nagle przeszkodziła nam Kate zaczepiając nas na korytarzu. 
- Tak, już idę - odpowiedziałam i od razu skierowałam się do pokoju mężczyzny.  Od pierwszego treningu wiele się zmieniło. Kate mnie przeprosiła za to co mi zrobiła i została zdegradowana do pozycji jedynie trenera agentów. Planowanie akcji Marcus powierzył Mike'oiw, który świetnie sprawdza się w nowej roli. A agencjia coraz lepiej prosperuje. Najlepsze z tego wszystkiego jest to, że po ostatniej rozmowie z Marcusem, mężczyzna uświadomił sobie, że był sterowany prze blondynkę i zrobił z tym porządek. Cała zadowolona weszłam do gabinetu gdzie przywitałam się z brunetem. 
- Chciałeś mnie widzieć - odparłam.
- Tak, usiądź - wskazał miejsce przy stole, które od razu zajęłam.
- Coś się stało ? - zapytałam wpatrując się uważnie w każdy jego ruch.
- Widzę twoje postępy w treningach. Radzisz sobie rewelacyjne - ciągnął nudząc mnie przy tym.
- Marcus, do rzeczy - parsknęłam poirytowana. 
- Czas na twoją pierwszą misję - zakomunikował i czekał na moją rekcję. 
- Mówisz poważnie? - nie dowierzałam własnym uszom. Marcus jedynie przytaknął  i lekko się uśmiechnął.  - To fantastycznie - krzyknęłam i momentalnie wtuliłam się w niego. Od kąt zaczęłam trenować czekałam na tą rozmowę. 
- Mike przekaże ci wszystkie informacje. A teraz możesz uciekać - odparł  rozweselony a ja wybiegłam z pokoju cała w skowronkach szukając Mika.

__________________________________________

Oto i kolejny rozdział jak mówiłam trochę dłuższy. 

Komentujcie i piszcie co sądzicie :D

wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział 3 "Czy od początku wiedziałeś kim jestem?"

***

Weszłam do pokoju rozglądając się na wszystkie strony. Stawałam niepewnie kroki pocierając przy tym nerwowo dłonie.
- Tutaj masz nowe ubrania - odezwała się nagle dziewczyna lekko mnie strasząc. Od razu spojrzałam na czarną kupkę leżącą na łóżku.  Zbliżyłam się do niej i podniosłam jedną z bluzek. Obejrzałam ją dokładnie i spojrzałam na blondynę ze zdziwieniem.
- To jakiś żart? - zapytałam i uniosłam skrawek materiału w dwóch palcach na poziom czubka mojej głowy.
- Nie rozumiem? - kobieta widocznie była zdezorientowana moim pytaniem.
- To ledwo zakryje mój biust! - warknęłam i rzuciłam top na łóżko.
- Przyzwyczaisz się, za tymi drzwiami masz łazienkę. Jutro zaczynasz trening - odparła bez emocji i wyszła z pomieszczenia zostawiając mnie z tym wszystkim samą. W mojej głowie nadal panował chaos, który musiałam opanować. Usiadłam powoli na tapczanie, który pod moim ciężarem zaczął skrzypieć. Ułożyłam się wygodnie i wlepiłam swój wzrok w sufit. Zdałam sobie, że moje życie do tej pory to było jedno wielkie kłamstwo. Moi prawdziwi rodzice byli agentami i założycielami Punkt Omega  zostali zabici gdy byłam mała. Przechwycili  mnie agenci Bety i ukrywali przede mną prawdę abym tylko nie zniszczyła ich organizacji bo podobno jestem do tego zdolna. To jakiś niedorzeczny absurd. Chwyciłam się natychmiastowo za głowę i potrząsnęłam ją kilkakrotnie. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Poderwałam się natychmiastowo i wymruczałam proszę. W progu pojawił się Mike. Lekko się uśmiechną i niepewnie zajął miejsce przy biurku. 
- Wiem, że to głupio zabrzmi ale cieszę się, że tu jesteś - odparł i zaczął bawić się długopisem z nerwów.
- No ja cieszę się trochę mniej - dodałam i tak samo jak on byłam lekko zmieszana.
- Chciałem tylko powiedzieć, że nie udawałem - chłopak nagle odwrócił się w moją stronę i wpatrywał się we mnie obserwując każdy mój ruch.
- Nie rozumiem za bardzo - skrzywiłam się i czekałam na wyjaśnienia.
- Zbliżenie się do ciebie i twojej rodziny to było moje zadanie. Tylko im bardziej brnąłem tym bardziej - jego głos momentalnie się zawiesił - mi się podobałaś - wykrztusił czerwieniąc się natychmiastowo. Moje kąciki ust lekko poszybowały w górę. Spojrzałam na Mika dostrzegając w jego oczach iskierki. Wstałam z łóżka i niepewnie zbliżałam się w jego stronę. Brunet wstał z krzesła a jego ciało drżało. Delikatnie dotknęłam jego ramion.
- Jeszcze jest za wcześnie. Teraz dowiedziałam się kim tak na prawdę jestem. Muszę poukładać to wszystko - w  tym momencie z jego twarzy znikł ten promienny uśmiech a w oczach zniknęły tańczące iskierki.
- Rozumiem - odparł ledwo słyszalnie i sprytnie wyminą mnie kierując się do wyjścia.
- Poczekaj - na te słowa Mike natychmiast odwrócił się w moją stronę wyczekując na kontynuację. - Odpowiesz mi na kilka pytań? - zapytałam niepewnie na co brunet przytakną i zajął najbliższe krzesło. - Czy od początku wiedziałeś kim jestem? - nie wiedziałam od czego zacząć. Miałam tak wiele pytań, które chciałam zadać lecz nie wiedziałam komu.
- Oczywiście, moją misją było odbicie córki założycieli Punktu Omega - jego formalność lekko mnie przerażała.
- A czy hmmm - motałam się jak małe dziecko, które pierwszy raz rozmawia z obcą osobą.
- Może zacznę od początku - ja jedynie się zaśmiałam z powoduz że aż tak było widać moją nieporadność i natychmiast przytaknęłam głową. - Agenci Bety odbili cię jedynie dlatego bo się ciebie boją. Wiedzą, że masz krew najdoskonalszych agentów na ziemi. Przy odpowiednim treningu będziesz maszyną do zabijania, którą nikt nie powstrzyma. Zabrali cię również dlatego, że chcieli osłabić Omegę. Chcieli pozbawić Punkt Omega dowódcy aby zapanował tutaj totalny chaos. Chcieli nas zniszczyć i pozbyć się konkurencji.  Marcus na to nie pozwolił, wziął się w garść i przez te wszystkie lata opracowywał plan odbicia ciebie aż w końcu się udało - po jego wyczerpujące wypowiedzi w mojej głowie wszystko powoli zaczęło się układać.
- Dziękuję -  to jedyne co udało mi się powiedzieć. Brunet jedynie wstał i zmierzał do wyjścia.
- Odpocznij jutro trening - po tych słowach chłopak znikną za drzwiami. Opadłam bezwolnie na łóżko nadal do końca nie wierząc w to wszystko co się stało przez te ostatnie dwie doby. Leniwie skierowałam się do łazienki aby w końcu zmyć z siebie ten cały brud. Relaksacyjna kąpiel pobudziłam mój umysł i pozwoliła świeżo myśleć. Po całej wieczornej toalecie skierowałam się do łóżka gdzie chciałam odpłynąć w bogi sen i zapomnieć choć na chwilę o tej całej sytuacji, która wywróciła mój świat do góry nogami.

___________________________________________________________________________
Z tego miejsca chcę od razu przeprosić, że tak długo nic nie dodawałam jest to spowodowane natłokiem zajęć. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Od razu przepraszam, że rozdział jest taki krótki ale wolałam coś dodać niż nic. Proszę zrozumcie mnie. Obiecuję, że następny rozdział będzie dłuższy.


Mamy również zwiastun DZIĘKUJĘ Sassy girl z Bajkowych Zwiastunów za jego wykonanie.